rip LunarBird CLH rip LunarBird CLH
901
BLOG

Sędzina: "sprawiedliwości to sobie szukaj na księżycu"

rip LunarBird CLH rip LunarBird CLH Polityka Obserwuj notkę 4

Zbierałem się do opisania tej historii już od jakiegoś czasu. Zaznaczam, że ofiarą padła osoba, którą bardzo dobrze znam i szanuję, siłą rzeczy więc moja relacja może być niewiarygodna. Nie podam też żadnych danych personalnych. Niemniej sytuacja jest na tyle wymowna, że nawet bez tego czytelnik powinien być w stanie się zorientować, o co chodzi.

Dla wygody przyjmijmy następujące personalia:

  • Jolanta – bohaterka,

  • Janina - matka Jolanty, Pawła, Piotra i Jacka,

  • Paweł - brat Jolanty,

  • Ewelina - konkubina Pawła,

  • Elżbieta - córka Pawła z małżeństwa, które się rozpadło,

  • Piotr - brat Jolanty i Pawła,

  • Anna - żona Piotra,

  • Jacek - najstarszy z rodzeństwa Jolanty,

  • Agata - żona Jacka,

  • Stefan - sąsiad.

Bohaterką historii jest matka kilkorga dzieci, niepracująca. Pani Jolanta żyła w domu swojej matki, Janiny. Miała osobne mieszkanie, które jednak formalnie było własnością Janiny. Oprócz niej mieszkali w tym samym domu, ale w osobnych mieszkaniach, dwaj bracia pani Joli, nazwijmy ich Piotrem i Pawłem. Trzeci brat, pan Jacek, mieszkał osobno we własnym mieszkaniu w bloku z żoną Agatą i generalnie nie interesował się zbytnio tym, co się w domu rodzinnym dzieje. Był zresztą oficerem w lokalnej jednostce wojskowej. Janina mieszkała z początku z panią Jolą, ale często się kłóciły. Powodem kłótni była częsta pomoc finansowa, jakiej Janina udzielała synowi Pawłowi, który był nałogowym alkoholikiem, w dodatku żył z renty i miał konkubinę, a z nią dwoje dzieci, z czego jedno z problemami psychicznymi. Dodatkowo co do ojcostwa Pawła jeśli chodzi o te dzieci istniały poważne wątpliwości. Konkubina Pawła, Ewelina, trzymała dzieci w stałym zamknięciu i miała problemy z prokuraturą w tej sprawie. Z żoną Paweł się rozszedł jakiś czas temu, miał z nią jedną córkę, Elżbietę. W końcu Janina oddzieliła z mieszkania pani Joli największy pokój, który miał tylne wejście, i zamieszkała sama. Jej pokój miał teraz wejście od drugiej strony domu, gdzie mieszkał Paweł. Instalacja elektryczna pokoju Janiny również została przełączona na licznik Pawła. Obaj bracia wiedzieli co nieco o elektryce, Piotr zresztą był elektrykiem z wykształcenia.

Minął jakiś czas. Piotr i Paweł obaj pili i często ich sprzeczki, również o finansową pomoc Janiny dla Pawła, kończyły się tym, że Piotr biegał za Pawłem po podwórku z siekierą albo innym twardym argumentem. I często wtedy również otrzymywał od Janiny wsparcie finansowe dla świętego spokoju. Obaj bracia płacili wielokrotnie niższe rachunki za prąd od pani Joli, pomimo iż w mieszkaniu Piotra i jego żony Anny światło potrafiło się palić po całych dniach. Stało się to powodem notorycznego oskarżania przez Jolę obu braci o kradnięcie prądu z jej licznika. Dodatkowe konflikty miała Jolanta z sąsiadem Stefanem, który często pił razem z Piotrem i Pawłem oraz był znany z przemocy, pomimo iż pracował jako kierowca pogotowia. Nie da się ukryć, że Jolanta była kłótliwą osobą i miała skłonności do fantazjowania, toteż jej oskarżenia pod adresem braci generalnie puszczano mimo uszu. Nadmienić też należy, że Anna i jej dzieci nigdy nie uznawały Janinę za członka rodziny.

Wszystko się toczyło takim torem do czasu gdy Piotr niespodziewanie zmarł. Został znaleziony w kuchni letniej na podwórku, martwy, z sinymi śladami po pasku na szyi. Pasek natomiast był zawieszony na zastygłej ręce. Na podwórku był pies i szczekał tej nocy wyjątkowo zajadle, pani Jolanta to słyszała i słyszała jak Piotr wychodzi z mieszkania przez kogoś wywołany. Nie widziała jednak, przez kogo, bowiem okna jej mieszkania nie wychodzą na tę stronę podwórka, a bała się wychodzić na zewnątrz. Stefan zeznał na Policji, że znalazł Piotra martwego, zdjął mu pasek z szyi i powiesił na ręce. To jednak nie wyjaśnia, jakim cudem Piotr się powiesił w pozycji siedzącej z dala od klamek czy żyrandola. Krótko potem żona Pawła zaczęła spotykać się z facetem i zaczęły krążyć słuchy, że zna go od dawna i że zdradzała męża. Śledztwo w sprawie śmierci Piotra zakończyło się orzeczeniem samobójstwa bez sprzeciwu jego żony. Nota bene lekarz, który przyjechał na miejsce wypadku, chciał wpisać jako przyczynę śmierci zawał serca „nie zauważył” bowiem sinych śladów paska na szyi ofiary. Zwróciła mu na nie uwagę dopiero Jolanta.

Janina postanowiła podzielić swoje dzieci majątkiem, połowę domu i duży plac dostał Paweł, drugą połowę wraz z mniejszym placem Jolanta. Trzy inne place przypadły Jackowi, jego żonie i synowi. Pozostał jeden plac, którego Janina nie podzieliła.

Paweł znaczną część swoich nieruchomości zbył niemalże natychmiast. Krótko potem stał się nieprzyjemny dla swojej matki do tego stopnia, że Janina uciekła do Joli pozostawiając zamknięty swój pokój. Wtedy też wyszły na jaw ślady pobicia na ciele Janiny. Jolanta chciała zawiadomić Policję, jednak jej matka się temu sprzeciwiła. Jacek też się o tym dowiedział, ale nie ingerował.

Jolanta po wielu bojach zdołała wyegzekwować eksmisję żony Piotra z dwojgiem dzieci, dzięki czemu sześcioosobowa rodzina Jolanty zamiast w pokoju i kuchni, jak dotąd, mogła mieszkać w trzech pokojach i kuchni. Konieczne było naprawienie instalacji elektrycznej, którą Anna zniszczyła przy wyprowadzce (wisiały gołe kable pod napięciem). Przy tej okazji wyszło na jaw, że Piotr miał gniazdko podpięte na lewo do mieszkania Jolanty. Przy naprawie pionu elektrycznego wyszła na jaw inna ciekawostka: Paweł miał mieszkanie podłączone do pionu, z pominięciem liczników. Również pokój Janiny nie był podłączony do licznika Pawła, jak sądziła Janina, ale do mieszkania Jolanty. Jolanta mogła zgłosić oba przypadki, ale po namyśle zrezygnowała i ograniczyła się do naprawy nieprawidłowości.

Paweł pomimo sprzedanego placu jedyne, co zdołał zrobić, to zbudować bezprawnie nadbudówkę mieszkalną nad chlewem. Nie wziął jednak pod uwagę konstrukcji chlewka, którego ściana pękła pod ciężarem. Resztę życia przeżył w biedzie. Jego córka Elżbieta, która jest lekarzem i na brak pieniędzy nie narzeka, nie interesowała się losem ojca do chwili, gdy nie zabrała go nagle do innego miasta na jakiś zabieg. Paweł zmarł wkrótce po tym zabiegu. Jakiś czas potem zmarła też Janina.

Rozpoczął się bój o niepodzielony plac, który teraz stanowił współwłasność. Żona Jacka, Anna, Ewelina oraz Elżbieta znalazły kupca na ziemię, Jolanta się jednak nie zgodziła na sprzedaż, gdyż jej zdaniem proponowana przez niego cena była za niska. Przepychanka trwała kilka lat i oparła się o sąd. Sąd orzekł podział ziemi na dwie części. Pierwsza przypadła Jolancie. Była to ziemia niskiej jakości, usytuowana dosłownie przez płot obok stacji benzynowej, na dodatek na połowie jej szerokości planowana była droga. Pozostałą część pozbawioną tych felerów pozostawiono w formie współwłasności reszty spadkobierców (to jest: troje dzieci Pawła, dwoje Piotra i Jacek). Nie uwzględniono wniosku Jolanty w sprawie niskiej jakości przysądzonej jej działki oraz tego, że jako osobie na której utrzymaniu była w chwili śmierci właścicielka należy jej się podwójna część. Jolanta w sądzie od sędziny usłyszała słowa takie jak: „sprawiedliwości to sobie może pani na księżycu poszukać” oraz „i tak panią nie stać na apelację”. Jolanta pomimo to odwołała się od wyroku, jednak Sąd Apelacyjny utrzymał wyrok w mocy. Sąd Najwyższy natomiast apelację odrzucił. Jolanta podejrzewa, że swój udział w sprawie mógł mieć mąż Elżbiety, który jest radcą prawnym.

Dodatkowo Urząd Miasta zabrał część ziemi na drogę i nie poinformował o tym Jolanty. Sąd zaś przysądził Jolancie cały rzeczony fragment, nie uwzględniając faktu, że w chwili podziału część działki już podziałowi nie podlegała, bowiem została wcześniej zabrana przez państwo. O tym Jolanta dowiedziała się dopiero kilka miesięcy po orzeczeniu sądowym, gdyż Urząd Miasta zwlekał z poinformowaniem, co właściwie zabrano, kiedy i na jakiej podstawie. Do dnia dzisiejszego nie zostało też Jolancie wypłacone odszkodowanie, a od dnia zabrania ziemi na drogę minęło ponad pół roku. Prezydent miasta został o tym poinformowany i nie podjął żadnych działań w tej sprawie.

W chwili obecnej został złożony przez pełnomocnika pani Jolanty pozew przeciwko Państwu Polskiemu w Trybunale Praw Człowieka w Strasburgu. Pozew został już przyjęty do rozpatrzenia. Wszyscy obywatele zapłacą zapewne ciężkie pieniądze z podatków dla pani Jolanty dlatego tylko, że sędziowie oraz prezydent miasta wzięli w łapę.

Jak powiedziałem, nie jestem w tej sprawie obiektywny. Ale w mojej ocenie korupcja i krętactwo w tej sprawie są oczywiste. Co gorsza sięgają prezydenta miasta oraz sędziów. Oto w jakim kraju żyjemy.

 

Ciąg dalszy TUTAJ.

Kiedy ktoś nazwie cię koniem, nie zwracaj na niego uwagi. Gdy powtórzy to ktoś inny, poważnie się zastanów. A kiedy powie to ktoś trzeci, odwróć się i przywal mu zadnimi kopytami. Na drugi raz poważnie się zastanowi, zanim zaczepi konia.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka