rip LunarBird CLH rip LunarBird CLH
536
BLOG

Kłamstwo smoleńskie zaczyna się sypać?

rip LunarBird CLH rip LunarBird CLH Polityka Obserwuj notkę 3

 

Coraz więcej niewiadomych i coraz więcej dziwacznych faktów wychodzi na jaw. „Rzeczpospolita” opublikowała artykuł na temat protokołów sekcji zwłok.

Dziennikarze „Rz” widzieli protokoły oględzin zwłok trzech osób tragicznie zmarłych w katastrofie samolotu Tu-154 pod Smoleńskiem. Do nich dołączone są protokoły przesłuchań bliskich ofiar. Najważniejsze informacje w protokole oględzin zapisane są w punktach 18 – 23.

Punkt 18. zawiera informację o osobie przeprowadzającej sekcję. W każdym protokole, który widzieli dziennikarze „Rz”, napisane jest, że wykonywał ją lekarz zakładu medycyny sądowej w Moskwie.

Punkt 19. dotyczy przyczyn śmierci. Tutaj lekarz wpisał dwa lakoniczne słowa: „mnogie obrażenia”.

W punkcie 23. zawarty jest opis okoliczności, w jakich doszło do zgonu. Lekarze napisali w nim, że śmierć nastąpiła w wyniku katastrofy samolotu Tu-154 pod Smoleńskiem 10 kwietnia 2010 roku o godz. 10.50 czasu miejscowego (czyli 8.50 czasu polskiego – red.).

Nie trzeba wielkiego speca, żeby stwierdzić, że kiedy lekarz określa przyczynę zgonu jako „mnogie obrażenia” bez sprecyzowania, co dokładnie zgon spowodowało, to coś tu jakby jest nie halo. Zastrzeżenia ma pan Olejnik.

Olejnika dziwi brak w raporcie informacji o polskich przedstawicielach. Według niego powinny w nim być ich podpisy. Co do innych zapisów w protokołach mówi: – Nie można umrzeć z powodu mnogości obrażeń. Sekcja zwłok polega na tym, by konkretnie określić, co było przyczyną śmierci, np. uderzenie w głowę, rana cięta, kłuta.

Jak można się domyślać pan Ćwiąkalski gorliwie tłumaczy idiotyzmy Rosjan. Twierdzi mianowicie, że „mnogie obrażenia” to po prostu oznacza, że wszystko jest roztrzaskane.

Tyle że protokoły, które widziała „Rz”, dotyczą osób, których ciała w wyniku katastrofy zostały uszkodzone nieznacznie.

Ja ekspertem nie jestem, ale jak dla mnie to jest kłamstwo szyte nićmi grubymi jak cumy „Titanica”. Tak to się można wyrażać na podwórku dyskutując z kolegami przy szklanicy „czystej”, a nie w oficjalnym raporcie. Z jakiego powodu lekarz odwalił taką fuszerkę? Czyżby nasi rosyjscy bracia mieli coś do ukrycia? Nie wspomnę już, że dokonanie sekcji bez wiedzy i zgody rodzin ofiar w Polsce samo w sobie jest oczywistym skandalem. No ale Putinowi przecież wolno wszystko.

Braku podpisów polskich przedstawicieli póki co pan Ćwiąkalski nie komentuje. Uważajmy pilnie i rozliczmy go z tego szczegółu, kiedy oficjalnie dokumenty dotrą do polskiego rządu.

Dodatkowo okazuje się, że Rosjanie jakoś się nie śpieszą z przekazaniem stronie polskiej zapisów czarnych skrzynek ani też z wyjaśnieniami, jakim prawem po katastrofie wymieniano żarówki w oświetleniu pasa na lotnisku w Smoleńsku.

– Chodzi o ustalenie harmonogramu przekazywania nam materiałów, o które wystąpiliśmy – mówi Mateusz Martyniuk, rzecznik Seremeta. Nasi śledczy nie dostali dotąd żadnego z istotnych dokumentów. Czekają na zapisy z czarnych skrzynek, zapis korespondencji załogi z wieżą lotniska i wyjaśnienia, dlaczego Rosjanie tuż po katastrofie wymieniali żarówki na pasie startowym lotniska.

Jeżeli ktoś jest ciekawy, dlaczego Rosjanie tak się ociągają i o co w tym wszystkim biega, warto na sytuację spojrzeć oczyma rosyjskiego dziennikarza, Gieorgija Gordina. Tekst jest porażający, ale podane informacje i argumenty są, jak dla mnie, nie do zbicia. Zawsze się zastanawiałem, jak można było być takim debilem, by wierzyć w dogadanie się z Hitlerem. Ale przecież w czym dzisiejsi politycy są lepsi, skoro roi im się, że zdołają obłaskawić psychopatycznego mordercę w randze majora rezerwy KGB? Wydaje im się, że kto w KGB służył, łagodne baranki?

Widoczne są też bardzo nerwowe ruchy pewnych środowisk. Panu Igorowi Janke tak zależy na propagowaniu jedynie słusznej idei nieszczęśliwego wypadku, że posunął się do  cenzurowania Internetu. A przecież nie tak dawno za podobne zamiary dostał po dupie sam Donald Tusk. Sprawa wygląda tak, że zlinkowany wyżej tekst Gordina wkleił na swoim blogu Łażący Łazarz, a także inni blogerzy. No i notki z tym tekstem zaczęły tajemniczo znikać z Salonu24. Dlatego  pro publico bono  zdecydowałem się tekst umieścić gdzieś, gdzie władza pana Igora Janke i spółki nie sięga. Podobnie postąpił Łazarz i tekst przeniósł na swój blog na blogspocie.

Swoją drogą kolejny raz widzę skalę umiłowania wolności środowisk liberalnych. Myślę, że sytuacja nie wymaga nawet komentarza. Każdy porządny internauta sam wie, jak określić postępowanie redakcji Salonu24. A ja naiwny myślałem, że Chińczycy cenzurują Net bo są zacofani. Widać nie, cenzura to najwyraźniej przejaw wolności wypowiedzi. Niczym u Forda: masz wolność wypowiedzi pod warunkiem, że mówisz to, czego chcemy. A jak nam się nie spodoba, to cię ocenzurujemy w imię wolności wypowiedzi.

Wielce szanowny panie Igorze Janke, przypominam panu, że - jak słusznie powiadał agent Fox Mulder w serialu „Z Archiwum X” - żadna tajna organizacja ani żadna agenda rządowa nie ma władzy nad prawdą. I żadna gazeta, dodajmy. Pańska również nie.

Kiedy ktoś nazwie cię koniem, nie zwracaj na niego uwagi. Gdy powtórzy to ktoś inny, poważnie się zastanów. A kiedy powie to ktoś trzeci, odwróć się i przywal mu zadnimi kopytami. Na drugi raz poważnie się zastanowi, zanim zaczepi konia.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka