rip LunarBird CLH rip LunarBird CLH
428
BLOG

Niegrzeczny Ił-76

rip LunarBird CLH rip LunarBird CLH Rozmaitości Obserwuj notkę 17

 

Wszystko co napiszę w tym wpisie nie jest moim pomysłem, ale relacją z pojawiających się teorii i wypunktowania popierających je faktów. Można je znaleźć na przykład na blogach Kataryny i Łukasza Warzechy. Sporo z tego co piszę opiera się na komentarzach Tommy'ego Lee i Sarthrana8.

Anyway, hipoteza zamachu staje się coraz bardziej prawdopodobna. Mało tego, możemy w świetle znanych faktów spróbować odtworzyć przebieg wydarzeń.

Wyliczmy na początek co wiemy:

  • w chwili lądowania w Smoleńsku polskiego Tu-154M działał tam wyłącznie bardzo nieprecyzyjny system mobilnych nadajników NDB (Non-Directional Beacon)

  • dodatkowy system naprowadzania zainstalowany w Smoleńsku w czasie wizyty Tuska został przez Rosjan zdemontowany pomimo iż byli oni świadomi wizyty prezydenta

  • zarówno pilot rosyjskiego Iła-76 jak i pilot Tu-154M podjęli decyzję o próbie lądowania pomimo trudnych warunków, przy czym pilot Iła zapewne miał dostęp do rosyjskiego odpowiednika systemu ILS, a Tu-154M nie,

  • relacja Piotra Ferenca-Chudego w „Gazecie Polskiej”: "Tuż po zejściu z trapu ukazuje się niecodzienny widok - rosyjski transportowiec Ił, lecąc nad lotniskiem, nagle zwiększa ciąg i rozpoczyna manewr w bok. Tak go wygięło, że jednym ze skrzydeł omal nie zaorał ziemi. Niewiele brakowało do wypadku.”

  • według relacji świadków Ił długo krążył nad lotniskiem jakby na coś czekał,

  • wspomniany Ił-76 przyleciał również z Moskwy,

  • część transportowych Iłów przerobiono na samoloty typu AWACS przeznaczone do walki elektronicznej i nie wiadomo, czy nie był to właśnie taki egzemplarz,

  • relacja świadków jest sprzeczna z oświadczeniem prokuratury w sprawie Iła, prokuratura bowiem twierdzi, że Ił-76 nawet nie próbował lądować lecz wykonał dwa kółka i odleciał,

  • była mgła, jednak są opracowania meteorologiczne dowodzące, że warunki nie były tak tragiczne, jak się sądzi,

  • lotnisko nie było zamknięte, pomimo że jeśli warunki były tak tragiczne, powinno,

  • mgłę można wywołać sztucznie rozpylając jodek srebra,

  • rosyjska elektrownia potwierdza awarię linii przesyłowej o godzinie 10:39:30

  • w stenogramie komisji znajduje się informacja, że Tu-154M zniknął z radarów o godzinie 10:51,

  • czarne skrzynki Tu-154M przestały pracować o godzinie 10:41,

  • rosyjscy kontrolerzy lotów podjęli próbę ucieczki, zostali jednak schwytani (była o tym mowa w Faktach na TVN),

  • dziennik.pl pisał o widocznym na niebie krzyżu po katastrofie Tu-154M,

  • widoczny na zdjęciach cudownie ocalały kokpit pilotów Tu-154M w rzeczywistości jest odwróconym ogonem z oderwanymi statecznikami,

  • katastrofa może być spowodowana wejściem w smugę spalin samolotu, który startował/lądował wcześniej,

  • Rosja już jakiś czas temu skonstruowała broń EMP (Electro-Magnetic Pulse) o nazwie „Nika”, są sugestie, że ta broń była przechowywana właśnie w okolicach Smoleńska,

Te i wiele innych informacji z linkami do źródeł można znaleźć TUTAJ.

Co do celów samej katastrofy, to Władimir Putin mógł po prostu wystosować w ten sposób ostrzeżenie dla gabinetu Baracka Obamy i innych ważnych osób na zachodzie Europy, że Kreml nadal ma długie ręce. I sądząc z ich nieobecności na pogrzebie, zrozumieli. Miedwiediew przecież przyleciał. Narażał się na katastrofę lotniczą z nagłej sympatii dla Lecha Kaczyńskiego? Bujać, to my, ale nie nas!

O tym, że jakiś samolot dwie godziny krążył nad lotniskiem mówiła powołując się na naocznych świadków Barbara Włodarczyk już pierwszego dnia po katastrofie. Nie mógł to być Tupolew, czy więc był to był rosyjski Ił-76? Należy zauważyć, że w tym samym czasie zaczęła gęstnieć mgła. Zastanawia też kwestia, co dokładnie Ił-76 robił na niebie ponad Smoleńskiem w chwili poprzedzającej katastrofę. Zazwyczaj kiedy na lotnisku ląduje prezydent innego państwa, nie powinny się po niebie szwendać podejrzane samoloty wojskowe. Oficjalnie przylecieli nim funkcjonariusze FSB mający zabezpieczać wizytę Lecha Kaczyńskiego, jednak to daleko zbyt potężna maszyna do tego celu. No i chyba nie do końca w porządku jest sytuacje, kiedy służby specjalne zjawiają się na miejscu „na ostatni gwizdek”...

Według teorii przedstawionej przez Tommy'ego Lee, a potem także opisanej na łamach „Naszego Dziennika”, rosyjski Ił mógł drugi raz podchodzić do lądowania niemal jednocześnie z rządowym Tu-154M. Biorąc pod uwagę, że mogła to być maszyna typu AWACS, piloci Tupolewa nie dostrzegliby jej we mgle aż do ostatniej chwili. Tupolew mógł wykonać gwałtowny manewr celem uniknięcia zderzenia, mógł też dostać się w smugę spalin Iła-76. Pilot zapewne włączył dopalacz, by zwiększyć siłę ciągu i uciec od ziemi, to jednak spowodowało silniejsze uderzenie o ziemię. Dziwny odgłos pracy silników opisywany przez świadków byłby więc wywołany włączonym dopalaczem „uchod”. Przy tak niewielkiej wysokości nad ziemią, na jakiej znalazł się rządowy Tupolew, miało ogromne znaczenie to, że to samolot starego typu. Nowszy, chociażby Boeing czy Airbus, zareagowałby szybciej i pilot zdołałby może wyprowadzić samolot nie uderzając o drzewo. Warto w tym kontekście wspomnieć, że w początkowych informacjach rząd mówił o katastrofie rządowego Jak-a. Czy więc planowano wysłać Lecha Kaczyńskiego do Katynia daleko bardziej przestarzałym Jakiem tylko z jakichś względów się nie udało?

Za celowym działaniem załogi Iła przemawiałoby to, że aby rozważany scenariusz miał sens, musieliby z premedytacją wyłączyć własny system ostrzegania przed kolizją. Są też informacje, że piloci Tupolewa przez większość czasu podchodzili do lądowania wzorowo, tylko postępowali tak, jakby ziemia była 15 metrów niżej niż była rzeczywiście. Można by to tłumaczyć dywersją ze strony AWACSa. Ił-76 mógł z premedytacją się zamaskować i zafałszować wskazania przyrządów Tupolewa, podejść blisko, a następnie odsłonić się przez instrumentami pokładowymi polskiego Tu-154M. Zawył system ostrzegania przed kolizją, piloci gwałtownie obniżyli pułap by uniknąć zderzenia, ale nie wiedzieli, że znajdują się nad LASEM a nie nad betonową płytą pasa startowego. W efekcie zeszli za nisko, uderzyli skrzydłem o drzewo i rozbili się. Nadal można mieć jednak zastrzeżenia, czy spowodowałoby to takie rozczłonkowanie samolotu.

Pierwsze podejście do lądowania Iła zakończone efektownym manewrem nad lotniskiem mogło natomiast być testem fałszywych nadajników NDB rozmieszczonych w okolicach lotniska. Te właśnie fałszywe nadajniki tłumaczyłyby, czemu Tu-154M podchodził do lądowania przesunięty o 50 metrów względem rzeczywistej osi pasa. Ił mógł testować, czy fałszywe nadajniki NDB dają takie wskazania jak przewidywano, przy czym ściął koronę jednego z drzew w okolicy lotniska, wykonał ryzykowny manewr nad samym lotniskiem i dopiero wtedy udało mu się wyprowadzić samolot. A udało mu się zapewne dlatego, że był świadom zastawionej pułapki. Na pokładzie Tupolewa znajdował się system TAWS, pilot Tupolewa jednak mógł go zignorować w krytycznej chwili, myśląc, że ostrzega on go przed płytą lotniska, bo przecież wskazania NDB wprowadziły go w błąd. Pracę przyrządów pokładowych dodatkowo mogła zafałszować bądź smuga spalin Iła-76, bądź też mógł prezydenckiego Tupolewa celowo oślepiać Ił-76, o ile był to jeden z AWACSów. Tę teorię potwierdza zdjęcie ściętych drzew w okolicach lotniska. Proszę spojrzeć:

zdjęcie ściętych drzew

Korona jednego drzewa ścięta pod kątem 45, a drugiego pod kątem 135 stopni. Niemożliwe, by zrobił to tylko polski Tupolew. Rosyjski Ił musiał również za bardzo zejść, przyciskając we mgle samolot rządowy do ziemi, i w konsekwencji ściął koronę drzewa. Wprawdzie porkuratura twierdzi, że Ił nie podchodził do lądowania, a jedynie kołował, jednocześnie jednak sama sobie zaprzecza:

Wstępne ustalenia śledztwa polskiego wskazują także na to, że przed lądowaniem polskiego samolotu TU 154 M inny samolot, a to rosyjski Ił 76 podejmował dwukrotnie próbę lądowania na lotnisku w Smoleńsku w odległości czasowej około kilkudziesięciu minut od przed podjęciem próby lądowania przez samolot TU 154 M. Precyzyjne określenie tego przedziału czasowego będzie możliwe w oparciu o treść korespondencji radiowej kierownika lotów lotniska w Smoleńsku z załogą samolotu IŁ 76.
Po zatoczeniu kręgu nad lotniskiem samolot ten odleciał, odstępując od lądowania. Wspomniana różnica czasowa wyklucza hipotezę o jakimkolwiek związku incydentu z katastrofą. Zatem pojawiające się spekulacje o wywołanych przez ten samolot turbulencjach, które miałyby zakłócić lot samolotu TU 154 M są bezpodstawne.

Źródło: http://www.pk.gov.pl/index.php?0,0,141

Więc w końcu ten Ił podejmowal dwukrotnie próbę lądowania czy tylko zatoczył krąg? Znamy godzinę tych prób, czy wymaga to dodatkowych ustaleń? Bo nie da się ukryć, świadkowie mogli pomylić Iła z Tupolewem i stąd mogła się wziąć przesadzona ilość podejść Tupolewa do lądowania...

Przesunięcie czasu katastrofy w rosyjskich komunikatach miałoby w takim układzie sytuacji dwa cele: ukrycie zbieżności podejść do lądowania Tupolewa i Iła, a zarazem danie FSB czy też GRU czasu na uprzątnięcie fałszywych nadajników NDB z terenu lotniska.


 

 

Kiedy ktoś nazwie cię koniem, nie zwracaj na niego uwagi. Gdy powtórzy to ktoś inny, poważnie się zastanów. A kiedy powie to ktoś trzeci, odwróć się i przywal mu zadnimi kopytami. Na drugi raz poważnie się zastanowi, zanim zaczepi konia.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości